Sfingowany napad
Plan zakładał zgłoszenie policjantom napadu, podczas którego skradziono tysiąc złotych. Stróże prawa zajmujący się zwalczaniem przestępczości przeciwko życiu i zdrowiu usłyszeli opowieść o dwóch bandytach, którzy sterroryzowali bezbronnego pracownika. Okazało się, że winą za kradzież, której sam się dopuścił, pracownik salonu gier przy ulicy Jankego chciał obciążyć wymyślonych przestępców.
12 września policjanci zostali powiadomieni o napadzie rabunkowym na salon gier przy ulicy Jankego. Napadu miało dokonać dwóch mężczyzn, którzy sterroryzowali pracownika, włamali się do automatów do gier i ukradli 1000 złotych. Wersja, jaka została przedstawiona przez zgłaszającego, nie była przekonująca i wzbudziła w policjantach podejrzenia, co do jej autentyczności. Szczegółowe pytania i odpowiedzi nie pokrywające się z ustalonym już faktami, pozwoliły ustalić, że napad nigdy się nie wydarzył. 31-letni pracownik został zatrzymany. Do policyjnego aresztu trafiła też jego dziewczyna, która pomagała mu w przygotowaniach. Upozorowany napad i kradzież 1000 złotych miały być dla niego sposobem na uregulowanie zobowiązań finansowych. 31-latek podejrzany jest również o okradanie swojego pracodawcy. Tylko we wrześniu ukradł z kasetki prawie tysiąc złotych. Sfingowany napad, to jego kolejny pomysł na wzbogacenie się. Za włamanie do automatów, przywłaszczenie pieniędzy, fałszywe zeznania i powiadomienie o niepopełnionym przestępstwie, grozi mu 10 lat więzienia. Podejrzany został objęty policyjnym dozorem.